piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 3

3. Ignaczak, co to jest?
Łukasz
            Praca, praca i jeszcze raz praca. W takim wydaniu upłynęło nam kilka ostatnich tygodni przed Igrzyskami. Cztery lata temu nie sądziłem, że uda mi się wystąpić w tym turnieju. A jednak! Marzenia się spełniają. Liga Światowa czy Memoriał Wagnera podniosły morale zespołu, byliśmy pewni naszych umiejętności i wartości naszej gry. Czuliśmy, że możemy zdziałać naprawdę wiele.
            Londyn nie przywitał nas zbyt zaskakująco. Deszcz, szaruga i mgła, ale w naszej drużynie panował optymizm. Wiara w zwycięstwo dodawała nam otuchy. Krzysiek biegał z kamerą i uwieczniał praktycznie każdy moment naszej przygody.
            Czas meczu z Włochami nadszedł niewiarygodnie szybko. Siedzieliśmy już w szatni i powoli przygotowywaliśmy się do spotkania, gdy o swoim istnieniu przypomniał mi telefon.
„Zlejcie tych zarozumiałych Włochów! Ale Łasko możesz pozdrowić, on nie jest taki zły. Powodzenia mój wystawiaczu. :*” Kto by się po takiej wiadomości nie uśmiechnął? Oliwia zawsze wie, co napisać, żeby człowiek od razu miał dobry humor.
            No i Włochów zlaliśmy. Ale z Bułgarami tak pięknie nie było. Tak dawno nie przegrywaliśmy, że zapomniałem, jak smakuje porażka. Trzeba było jednak przełknąć tę gorzką pigułkę. „Yhm, no dobra. Bułgarzy przecież dobrze grają w siatkę, nie? Lepiej przegrać teraz, niż w ćwierćfinale. Jezu, gadam jak ci wszyscy pseudodziennikarze! Co wy ze mną robicie? W każdym razie, ja zawsze wam kibicuję i ty o tym dobrze wiesz. Pokaż De Cecco kto tu jest lepszym rozgrywającym!”  Cała Oliwia, potrafi każdą bolesną sytuację obrócić w żart i sprawić, że ból jest dużo mniejszy. Tego jej zawsze zazdrościłem, dystansu, jaki miała do siebie i życia. Ja często wszystko zbyt poważnie traktuję, choć niejaki Krzysztof Ignaczak ma na mnie wyjątkowy wpływ i doprowadza do tego, że i ja nabieram tego dystansu.
            Porażka z Bułgarią nas otrzeźwiła i do meczu z Argentyną podeszliśmy bardzo mocno skoncentrowani. Dla mnie zwycięstwo było podwójne, w końcu, jakby nie patrzeć, był to dzień moich urodzin. Było już późne popołudnie, a ani Agnieszka, ani Oliwia się nie odezwały. Nawet Juantorena czy Raphael pamiętali, a one nie.  Nie powiem, trochę mnie to zabolało. Dzielnie jednak udawałem, że wszystko jest w porządku i razem z chłopakami poszliśmy na kolację do restauracji w pobliżu wioski olimpijskiej.

Oliwia
            Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się mój przyjazd do Londynu utrzymać w tajemnicy. O moich planach wiedział tylko Ignaczak, który musiał to uwzględnić w swojej wielkiej niespodziance na Łukaszowe urodziny. Przecież życzenia sms-em to nie to samo co złożone osobiście. Poza tym chciałam ich wszystkich spotkać i zobaczyć na żywo mecz, poczuć tę atmosferę Igrzysk. Byłam na spotkaniu z Argentyną, ale robiłam wszystko, żeby mnie nie zauważył. Chyba się udało, bo Krzysiek twierdził, że Żygadło się nie zorientował i jest przybity. Miałam wrażenie, że swoje trzy grosze dorzuciła też Agnieszka.
            Siedziałam w restauracji przy wielkim stoliku i czekałam na stado siatkarzy, którzy w zwyczaju mieli kilkunastominutowe spóźnienia. Tak też było i tym razem, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. „Odejdź od tego stołu! To ma być niespodzianka!” – Krzysiu jak zawsze o wszystko zadbał i swoim cudownym sms-em zmusił mnie do ukrycia się w toalecie. Minęło pięć minut, dziesięć, po dwudziestu już zaczynałam świrować. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer libero, odebrał chyba po szóstym sygnale.
- Ignaczak, do cholery! Ile ja mam siedzieć w tym kiblu? – zapytałam poirytowana.
- W kiblu siedzisz? Co ty tam robisz?
- No, wyobraź sobie, że jakiś idiota kazał mi się ukryć. Nie wiesz może kto?
- Już, już. Wyluzuj kochanieńka, złość piękności szkodzi. Idź na zaplecze, tam stoi taki duży tort, wpakuj się do niego i za pięć minut się spotkamy.
- Gdzie mam się wpakować?! – zapytałam zszokowana, ale odpowiedziała mi cisza.
            Jak Ignaczak coś wymyśli, to nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać. Naprawdę. Poszłam na to zaplecze, zupełnie nie wiem dlaczego. Z początku poczułam się jak intruz, lecz po chwili zobaczyłam ten wielgachny tekturowy tort i miałam ochotę zabić pewnego siatkarza.
- Musi go pani bardzo kochać – usłyszałam angielskie słowa.
- Ja? Kogo? – zdziwiona zwróciłam się do kelnerki.
- Tego jubilata, ja bym chyba nie weszła do takiego tortu – uśmiechnęła się i wskazała na obiekt moich negatywnych emocji.
- Tak, kocham… Takie życie – zaśmiałam się pod nosem.
- To co? Wchodzi pani? – zapytała po chwili.
- Chyba nie mam wyjścia – wzięłam głęboki wdech i weszłam do tego wymysłu idiotów.
            Po chwili odczułam minimalne ruchy, chyba ktoś właśnie zaczął „wieźć” tort, a ja zupełnie nie wiedziałam, co mam dalej robić. Podróż długo nie trwała, a pudło było na tyle cienkie, że słyszałam, co dzieje się wokół.
- Ale wielki tort! – krzyknął jakiś uradowany siatkarz, obstawiam, że Winiarski. Dlaczego? A to już taka moja słodka tajemnica.
- O, Jezu! Ignaczak, co to jest? – to już był Łukasz. Mój kochany, zszokowany Łukasz.
- To jest niespodzianka, panie Żygadło – odezwała się kelnerka,  z którą chwilę wcześniej rozmawiałam.
- Jaka znowu niespodzianka? – zapytał.
- Duża! – stwierdził inteligentnie Kurek.
- O co w tym wszystkim chodzi? – dopytywał dalej Łukasz.
- Psst… - usłyszałam z tyłu pudła. – Oliwia, jak skończymy śpiewać „sto lat”, to wychodzisz – oznajmił Ignaczak. – No, to czas zaśpiewać! – krzyknął radośnie i chór siatkarskich beztalenci zaczął swoje przepiękne zawodzenie.
Przy ostatnim sto lat myślałam, że mi uszy pękną, ale w końcu nadszedł mój wielki moment. Rozpostarłam ręce i rozwaliłam ten przeklęty karton, jednocześnie w całej krasie ukazując się dwunastu wybrańcom Anastasiego. Ignaczak posłał mi spojrzenie w stylu: „Wiem, że mnie kochasz. Ale zobacz jaka zabawa!”, a mina Łukasza wyrażała więcej niż tysiąc słów. Od zaskoczenia, przez radość, do kolejnego zaskoczenia.
- Wszystkiego najlepszego, staruchu! – krzyknęłam w końcu i zaśmiałam się jak psychopatka. A po chwili znalazłam się w ciepłych ramionach rozgrywającego.
- Najwspanialsza niespodzianka, jaka mogła mi się przytrafić – oznajmił radośnie Łukasz i pocałował mnie w czółko. Jakie to słodkie.
            Usiadłam pomiędzy Żygadłą i Ignaczakiem, więc na nudę narzekać nie mogłam. Ciągłe przekrzykiwania, dowcipy, anegdoty z życia reprezentacji, a to wszystko kulturalnie popijane soczkiem pomarańczowym.
- Sama na to wpadłaś czy Ignaczak cię namówił? – ciekawość wygrała.
- Przyjazd to moja inicjatywa, ale ten tort to tylko Igła mógł wymyślić.
- Jesteś wspaniała – odpowiedział i objął mnie ramieniem, położyłam głowę na jego barku i rozkoszowałam się tą bliskością. Po chwili jednak usłyszałam szczęk otwieranych drzwi oraz radosny krzyk: „Niespodzianka!”
  
Bartek
         Żygadło to ma jednak fart. Urodziny spędzał na turnieju życia, a i tak przyjechały do niego dwie kobiety! A ja jak zwykle musiałem zadowolić się jakimś chorym rodzinnym spędem. W momencie gdy Łukasz tulił do siebie Oliwię, tę uroczą, słodką, a jednocześnie pełną energii i pyskatą dziewczynę, do restauracji wparowała Agnieszka. Oczywiście żona naszego rozgrywającego. Morawska automatycznie oderwała się od Łukasza i przywdziała maskę obojętnej. Ziomek był totalnie zaskoczony, chyba jeszcze bardziej, niż kilkadziesiąt minut wcześniej gdy Oliwia wyskoczyła z tortu.
            Agnieszka wręcz rzuciła się na rozgrywającego i ostentacyjnie udowadniała, do kogo on „należy”. Swoją drogą było w tym trochę nietaktu, przecież każdy z nas tęsknił za rodziną! Po chwili jednak Łukasz sprowadził ją na ziemię i wszystko wróciło do normy. No, dobra, nie wszystko. Oliwia od tamtej pory prawie w ogóle się nie odzywała. Od czasu do czasu tylko uśmiechała się na dowcipy Ignaczaka. W końcu nie wytrzymała i poszła do toalety. Postanowiłem pójść za nią, ale sam nie wiem dlaczego. Siedziałem na kanapie i czekałem, aż wyjdzie z pomieszczenia.
- Wszystko w porządku? – zapytałem, gdy wyszła z toalety. Oczy miała czerwone, ewidentnie płakała.
- Tak, dzięki za troskę – odpowiedziała mechanicznie i usiadła obok mnie.
- A ja mam trochę inne zdanie na ten temat.
- Jak już chcesz pomóc, to po prostu mnie przytul – zaskoczyły mnie jej słowa, ale posłusznie wykonałem polecenie. Objąłem jej kruche ciało swoim ramieniem, a ona wtuliła się we mnie jak małe dziecko.
 ~*~
Jeszcze przed świętami możecie powiedzieć: "dzień dobry" Bartkowi i złej Agnieszce. Nie będę się powtarzać, więc życzenia i świąteczny prezent macie na świat-commi :) Pozdrawiam i do zobaczenia za tydzień tutaj lub na short-volleyball-stories. Kto wie, może coś się tam pojawi. :)
Commi.  

21 komentarzy:

  1. Mówię Dzień Dobry i tulę Oliwkę na odległość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry Wieczór :) przytul ode mnie Oliwkę a Bartkowi powiedz, że ma szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Prezent Liv był ciekawszy i o wiele lepszy niezapowiedziana wizyta Agi, chodź Olivika też wpadła do Londku niespodziewanie, ale Oliwia miała wejście smoka. Krzysiu jak zwykle ma genialne pomysły, ale przynajmniej Ziomek mógł ten dzień spędzić z ludźmi których kocha.
    Szkoda tylko trochę Livki, bo na pewno jej było przykro, jak zobaczyła Agę, ale cóż zrobić?
    Ma przynajmniej (dobrego?) pocieszyciela, a nóż coś się między Livią, a Bartoszem zrodzi :d

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomysł prezentu - wyśmienity! Też chcę, żeby mi ktoś zrobił taką niespodziankę *__* Ale zapewne nie mam na co liczyć, bo nie mam takiego oddanego przyjaciela. Sama sytuacja z Agnieszką - aż mnie ciarki przeszły. Biedna Oliwia. I ja zwyczajnie NIE WIERZĘ, że Łukasz jest taki ślepy i nie widzi, jak to zadziałało na Oliwię. No po prostu nie wierzę, tyle. Mam nadzieję, że Oliwii pomoże pocieszny Bartuś. :)
    Wesołych świąt i weny przede wszystkim. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja Kurek jaki spostrzegawczy, to miła odmiana po ciapowatym Bartku który nie wie co się wokół niego dzieje. Igła jak coś wymyśli to tak to się właśnie kończy, dlatego ja gdybym go znała to zawsze byłabym czuja. Wyskakiwanie z tortu fajna sprawa i super niespodzianka dla Łukasza. Kurcze Oliwia chyba sobie niezbyt dobrze radzi ze swoim uczuciem, skoro gdy tylko pojawia się Agnieszka ta nie potrafi zagrać że wszystko jest ok. Igrzyska, największa radość i największy koszmar po wygranych i przegranych naszych siatkarzy. Wesołych i dużo, dużo weny kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  6. więcej poproszę, jestem złakniona nowych wiadomości. a tak po za tym, to wesołych świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  7. no a myślałam że Aga okażę się milsza w stosunku do Oliwi, ale widać że pokazała czyje jest miejsce przy boku Łukasza :) buziaki i Wesołych Świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Krzysiu to ma genialne pomysły ;) Też bym chciała żeby mi na urodziny z tortu wyskoczył np jakiś siatkarz :D Łukasz był wyraźnie zaskoczony i ucieszony kiedy Oliwia wyłoniła się z tortu, a jak wpadła Agnieszka to raczej tylko zaskoczony. Ona go w dalszym ciągu kocha, a Łukasz dalej tkwi w małżeństwie na odległość które zaczyna funkcjonować już tylko na papierze. Współczuje Oliwi z całego serca, a Łukaszowi życzę kierowania się rozumem i sercem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pomysł z tortem genialny i tylko Igła mógł na niego wpaść :) Łukasz bardziej się ucieszył z przyjazdu Oliwii niż z Agnieszki i jego małżeństwo na odległość powoli się sypie. Pozdrawiam i życzę wesołych świat, spełnienia marzeń i weny twórczej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Łukasz był szczęśliwy widząc Oliwię, wychodząca z tortu. Natomiast pojawienie Agnieszki nie koniecznie go chyba ucieszyło. Fakt jest jego żona, ale on chyba nie jest z nią szczęśliwy. Z resztą małżeństwo na odległość, to nie małżeństwo. Prędzej czy później i tak się rozleci.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne! Po prostu genialne. Jeśli możesz to informuj mnie o nowych postach na moim blogu http://severus-alex.bloog.pl/

    całe opowiadanie jest świetnie, masz świetny styl pisania no i historia jest o moim ukochanym Ziomku

    OdpowiedzUsuń
  12. Agnieszka... Ona zawsze musi wszystko popsuć? Musi przyjść w najgorszym momencie? Szkoda mi Oliwii. No cóż. Musi w tym żyć. Szkoda tylko, że tak cierpi.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ohoho Agnieszka zaznaczyła terytorium. No cóż prawo żony! Bartosz zazdrośnik jeden!

    OdpowiedzUsuń
  14. Gdybym ja była na miejscu Łukasza, dziękowałabym Bogu za taką Oliwię, która w chwili słabości pocieszy, a w radości pogratuluje. :) Hahahaha, Igła i te jego pomysły. Chyba nie muszę mówić, że, mówiąc kolokwialnie, dedłam, kiedy kazał Liv władować się do tortu? :D Co jak co, ale taką niespodziankę to ja też poproszę! No cholera, Agnieszka pojawiła się tak nagle, coś w rodzaju córki marnotrawnej. Ech, biedna Oliwia, widać, że nadal czuje coś do Żygadło, a musi to ukrywać ze względu na jego żonę. Żeby tylko Bartek nie zawędrował w tym pocieszaniu za daleko! :)
    Pozdrawiam i Wesołych życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. rany, tak długo szukałam odpowiadania o Bartku i Ziomku - dziękuję, że zaczęłaś pisać! z niecierpliwością czekam na rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj zrobiła, zrobiła Oliwia prezent Łukaszowi i coś mi się wydaje,że bardziej jest z niego zadowolony niż na widok swojej żony ale to tylko taka moja mała sugestia;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Powiem tak. Patrząc na to wszystko, co przeczytałam w tych trzech rozdziałach dochodzę do wniosku, że mimo wszystko to Oliwia bardziej kocha Łukasza, niż jego żona. Mam wrażenie, że Agnieszka kocha nazwisko ,,Żygadło'' i jego pieniądze, ale oczywiście mogę się mylić. Jestem niezmiernie ciekawa, jak to dalej się ułoży.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. No! Nareszcie znalazłam chwilę i w końcu tu dotarłam. :) Bardzo, ale to bardzo podoba mi się historia Liw i Łukasza, a to, w jaki sposób piszesz doprowadza mnie do palpitacji serca. :)
    Nasz rozgrywający dostał chyba najlepsze prezenty na urodziny, jakie może sobie wymarzyć siatkarz: wygrany mecz, kolacja z kumplami i niespodziewane odwiedziny dwóch najważniejszych kobiet w życiu. Nic, tylko pozazdrościć! :) Ignaczak jak zwykle miał pomysły nie do przebicia! :D A ta cała Agnieszka... jakoś nie przypadła mi do gustu i póki co, mam do niej obojętny stosunek... Kurek w roli pocieszyciela? - molto interessante. Ciekawa jestem, jaka będzie jego rola w tym wszystkim...
    Gdzieś tam kiedyś już wspomniałam, że nie wierzę w przyjaźń damsko - męską i ciekawa jestem, jak to będzie w przypadku Oliwii i Łukasza... Stara miłość nie rdzewieje?

    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Tylko Igła jest w stanie wpaść na taki inteligentny pomysł! :D Usmiałam się szczerze wyobrażając sobie Oliwię pakującą się do tego kartonowego tortu. Wszystko szło jak po maśle, aż do przyjazdu Agnieszki... Kurczę popsuła całą zabawę ;/ Oliwia musiała się poczuć okropnie... No, ale pojawił się Bartek i te jego silne siatkarskie ramiona. Czasami się jednak na coś przydają :D

    OdpowiedzUsuń